Dokończyliśmy śniadanie i wyszliśmy na taras. Aron właśnie wyłożył się wygodnie na fotelu i zaczął czytać książkę. Znów usłyszałam pukanie do drzwi. -Czytaj sobie, ja otworzę. -wstałam i ruszyłam do drzwi. Chciałam znów go w nich zobaczyć. Nie zawiodłam się, za drzwiami stał Mikołaj z jakimś pudełkiem w ręce. Zapraszam do kryminału pt. "Nie otwieraj drzwi" autorstwa Izabelli Szolc. Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Harde Komisarz Anna Hwierut ma 30 parę lat, sama wychowuje nastoletniego, zbuntowanego syna Kubę. Marzyła, żeby studiować archeologię, a została policjantką, jak jej ojciec. Wypracowała w sobie obojętność do służbowego Read Tajemnica from the story Nie Otwieraj Drzwi by WanilioweBabki with 6,765 reads. romans, szkoła, paranormalne. Gdy całą klasą wpadliśmy do sali w pierwszej Nie otwieraj nigdy drzwi takim, którzy otwierają je bez twojego pozwolenia. Szukaj. Anuluj. Jesteśmy społecznością, która kocha książki Zaloguj si Szkoda. Nie daje filmu na straty bo ogółem, głównie z sentymentu cały seans (dwukrotnie) przesiedziałem zaciekawiony. To jedna z moich ulubionych serii. Po cichu liczę, że dzięki temu, że film osiagnał sukces kasowy, zdecyduja się na kolejna część :) Odpowiedz 2023-07-30 21:51:25. SS5555 ocenił (a) ten film na: 7. Książkę „Nie otwieraj drzwi” wybrałam ponieważ chciałam przeczytać kryminał. Pierwsze zaskoczenie, podtytuł: wszystkie śledztwa komisarz Hwierut w jednym tomie. 5388Qp. Descent Legendy Mroku wywołał wiele kontrowersji, bo to trzeci Descent, bo w pudle można mieszkać, bo wymaga aplikacji, bo drogi, bo zawartością można umeblować kawalerkę… Dziś zapraszam na sprawdzenie czy było warto tyle krzyczeć Descent Legendy Mroku od Rebela to najnowsza z sagi 3 podziemnych szwendaczy, gdzie od 1 do 4 graczy wciela się w bohaterów walczących ze złem. W poprzednich odsłonach piąty gracz był mistrzem gry i to on kierował złolami, tym razem tę rolę przejmuje aplikacja i bezdusznie napuszcza na nas ekipy plastikowego plugastwa. Podczas rozgrywki zdobywamy ekwipunek, komponenty do tworzenia nowych zabawek oraz rozwijamy nasze umiejętności. Mało tego, poza samymi sobą rozwijamy też mapę, która rośnie nie tylko na płasko, ale też w trzecim wymiarze, bo komponenty zawarte w pudle pozwalają, a wręcz wymagają zbudowania terenu bitwy w chwalebnym 3D. Wrażenia z gry Gra w Descent Legendy Mroku przypomina trochę sesje RPG z książką jako mistrzem gry. Czytamy wprowadzenie, trochę dialogów między postaciami, klimatyczne wstawki też się znajdą no i bęc – obrazek jak ułożyć startowe kawałki mapy, kto i co się na nich znajduje i hejże ho lecimy. W kilku scenariuszach najpierw wypuszczamy jednego bohatera, potem coś się dzieje i dochodzi reszta. Taktycznie nie ma to większego znaczenia, ale klimatycznie się spina. Na mapie zawsze znajdziemy ciekawe elementy do obwąchania jak i wrogów do rozpłatania. Zacznijmy od tych drugich. Są oczywiście kierowani przez aplikacje i kilka prostych zasad z instrukcji. Apka mówi nam kogo biorą na celownik, czy lecą od razu dać w mordę czy raczej przygotowują się do większego ataku. Naszym zadaniem jest pokierować nimi do pożądanego celu lub zapamiętanie, że ten oto zabójca ostrzy noże filuternie patrząc na naszego maga. Walka Kiedy do samej walki przychodzi jest ona prosta, jeśli my klepiemy w wroga, to podchodzimy w zasięg i rzucamy kością wskazaną na postaci, plus odpalamy upatrzone zdolności. W aplikacji wklepujemy otrzymane sukcesy i dostajemy zwrotkę z ilością zadanych obrażeń i życia złola. Ale to nie wszystko, apka rozpoznaje też czy nasza broń, a co za tym idzie typ jej obrażeń zadał więcej bęcków niż przewidziano, bo niemiluch jest na nie podatny; do tego sprawdza procentowo odpalające się efekty zamontowanych modyfikacji oręża. I tutaj gładko przechodzimy w obwąchiwanie mapy, a raczej jej interaktywnych elementów. Możemy zerwać owoce z drzewa, pozbierać grzyby wokół niego rosnące, przeszukać skrzynię, skosztować zawartości kotła czy wycisnąć esencję wody ze studni. I jak na prawdziwego gracza przystało, będziemy chcieli zrobić to wszystko, bo nie wiadomo, kiedy znajdźka się przyda. Naturalnie prawdopodobnie nigdy jej nie użyjemy, jak to w RPGach bywa, ale będziemy ją mieli. Niektóre z tych znajdziek są odwzorowane w kartach, bo można odkryć broń czy napój, inne zaś to tylko składniki do konstrukcji modyfikacji. Każda broń może obsługiwać takie trzy i nie są one przedstawione w realnych kartach, ale istnieją w pamięci aplikacji, która sama powie ci przy ataku, czy ta 20% szansa na ogłuszenie zamontowana na trzonku młota się odpaliła czy nie. I to jest SUPER. Akcje W swej turze będziemy przede wszystkim posuwać się naprzód, badać otoczenie i agresywnie negocjować z wrogiem. Mamy na to 3 akcje, z których jedna musi być ruchem. Więc najczęściej będziemy podchodzili do złola i wykładali mu dwie akcje argumentów mieczem. Należy jednak uważać bo potwory potrafią się odwinąć konkretnym półobrotem, szczególnie jeśli nie uważaliśmy na zdolności ich współtowarzyszy. Przykładem niech będzie sytuacja gdzie wszyscy radośnie klepaliśmy zakapturzonego kultystę, a on pasywnie przy każdym otrzymanym ciosie podnosił losowemu sojusznikowi siłę o 2, a że było tylko dwóch złoli, to „losowy” bandyta z mięczaka zadającego 4 obrażenia nagle stał się koksem ładującym za 15. Pech chciał, że wybrał naszego jaszczura na cel i wybuchł go jednym dotknięciem. Po ogólnej chwili wesołości i szybkim rozprawieniu się z bandytą poszliśmy dalej, ale jaszczur już z kartą rany co to mu odrobinę przeszkadzała. Jeszcze dwa takie atomowe ataki i koniec gry. Karty i umiejętności Niekiedy będziemy musieli pomanewrować kartami, odpalając ich umiejętności czy przewracając na drugą stronę w celu zmiany zdolności i zrzuceniu zeń zmęczenia. Wszystkie karty są dwustronne każda strona inaczej działa. Przykładowo dwie karty broni są wkładane w przejrzystą koszulkę, tak aby przy przekładaniu karty zmieniał się typ patyka śmierci. Elf ma łuk i podwójne miecze, człowieczka ma ciężki miecz i młot, krasnalka kuszę i kafarek. Manipulując widoczną stroną maksymalizujemy obrażenia i zarządzamy zmęczeniem. Właśnie – zmęczenie pełni tutaj dość znamienną rolę, choć mniejszą niż zakładałem. Rąbiąc wrogów na lewo i prawo nieuchronnie będziemy akumulowali zmęczenie zarówno na karcie bohatera, jak i na ekwipunku czy zdolnościach, więc pula znaczników potu jakie możemy przyjąć jest dość spora, na pewno większa niż w Descent 2. Pozbywamy się go odwracając kartę na drugą stronę za jedną akcję i to właśnie ta akcja jest najmniej satysfakcjonującym elementem całej gry. Franek zatłukł złodzieja, Zenek wlazł na drzewo, a Wojtek odwrócił kartę i podszedł kawałek. No epickie jak skarpetki Boryny. Brakuje mi tutaj większego wpływu tych kart na grę, np. że jeśli ta umiejka jest na stronie A, to ta druga z tego korzysta a potem ją obraca. Albo pakujesz się siłą na stronie A stresując kartę i przy jej przełożeniu zadajesz tyle obrażeń, ile stresu zebrałeś. A tak, jest tylko jedna postać co taktycznie korzysta z flipowania kart, a nie robi tego tylko kiedy absolutnie musi. Mowa tu o Fuksie, kocim złodzieju, albo włamykotce jak to słodko nazwał ją mój znajomy. Stres jest, działa, funkcyjne się sprawdza, ale mógł być lepiej zrobiony. Historia w grze jest typowym fantastycznym bełkotem. Ktoś umarł, gdzieś wielkie zło, ty jako wybraniec, ratuj świat a w między czasie pogadaj z kolegami o ich smutkach i koniecznie zbadaj tę puszczę/jaskinię/szuwary. Ok, może aż tak prosto nie jest, ale to bardziej moja wina, bo jestem mechanicznym graczem przelatującym fabułę na rzecz efektów i wyników. Podobało mi się co widziałem, ale czytane treści nie zapadły mi w pamięć. O wiele bardziej pamiętam taktyczne sytuacje na mapie kiedy to apka narracyjnie mówiła, że wrogowie coś szykują więc miej się na baczności. Descent Legendy Mroku to gra podzielona na misje, pomiędzy którymi wracamy do miasta. W nim ulepszamy ekwipunek, dokupujemy wywary, odkrywamy nowe receptury i wybieramy kolejne miejsce zmagań. Miasto jest typowe, robi co miasto powinno robić i wywiązuje się z tego znakomicie. Aplikacja Co daje aplikacja? Matematyka – obliczenia związane z walką, stany oraz los inny niż kości przeniesiony jest do kodu aplikacji. Podczas walki gracz wybiera wroga, rzuca swoimi kośćmi, manipuluje odrobinę wynikami i wprowadza używaną broń i sukcesy. Apka oblicza obrażenia biorąc pod uwagę oręż oraz podatność nań przeciwnika. AI wrogów – tutaj apka mówi, jak się zachowuje wróg przed jego ruchem. Np. wspomina, że barbarzyńca wyje i złowieszczo patrzy na postać gracza; albo złodziej wyjmuje wachlarz noży i czeka. Dodaje też narracyjne wstawki – w jednej turze rusałki zaczęły zacieśniać więzi wokół siebie w przygotowaniu na atak, a kiedy ten nie nastąpił, dostałem powiadomienie, że są wkurzone i że liczyły na wyprowadzenie kontry w nos agresora. Każdy wróg ma kilka zachowań, między którymi apka wybiera. Gdyby to było na kartach, operowanie tym zajęłoby dużo więcej czasu, każdy wróg musiałby mieć talie i wspomniane wyżej narracyjne wstawki by się nie pojawiały. Spis ekwipunku –Apka nadzoruje ile czego znaleźliśmy i co za to kupiliśmy będąc w mieście. Ponadto jak zamontujemy inną rękojeść w mieczu czy kamień w różdżce, to apka też to wie. Mało tego – te ostatnie generują bonusy i stany odpalające się np. w 10% ataków. Tę matematykę również oddano w ręce aplikacji. Ty, jako gracz tylko rzucasz kością, a na ekranie pojawia się co się stało, co się odpaliło i ile obrażeń weszło. Wraz z postępem kampanii dostajemy nowe karty umiejętności i w apce sprawdzamy jaka jest ich pula i które możemy używać. Budowa mapy – mówi jakie kafle mapy wystawić, gdzie zbudować podwyższenia i jakie interaktywne elementy wystawić na terenie misji. Klimat – powstaje w dwóch miejscach – na planszy dzięki super komponentom 3d oraz w głośnikach dzięki efektom dźwiękowym z aplikacji. Podłączyłem głośnik bluetooth, muzyka grała całą rozgrywkę, nie nużyła się ani nie narzucała. Przy walce padały odgłosy szczęku oręży, słychać było, kiedy zmieniamy tury oraz odpalał się okazyjny lektor, którego można by było mieć więcej. Problemy z aplikacją Nie grajcie na telefonie, bo nie ma przesyłania zapisanych kampanii między urządzeniami. Telefony mają za małe ekraniki, aby miło się z niej korzystało. Raz mi się skończyła bateria w tablecie, co skutkowało przymusową zmianą gry. Polecam pamiętanie o dodatkowych opcjach zasilania. Jeden gracz staje się prowadzącym rozgrywkę a reszta tylko na niego patrzy. Rozwiązałem to rzucając obraz na telewizor. Wprowadzanie danych przy walce trwa dłużej niż te rzucenie okiem na kości. To chyba logiczne, bo apka potrzebuje wiedzieć kto, kogo i czym atakuje, no i jak mocno. A człowiek potrzebuje tylko miotnąć kośćmi i porównać z kartą. Te spowolnienie nie jest jakieś niesamowite, ale kilka sekund zabiera. Komponenty Plastiki są najlepsze jakie widziałem w grach planszowych. Bez żadnego ale, bez dwóch zdań, stają na równi z modelami z Games Workshop, co to słyną z jakości i dokładności wykonania. Elementy kartonowe, do konstrukcji mapy mogą się zużywać, bo wkładanie i wyjmowanie filarów z kafelków jednak je nadwyręża. Pozą tą drobnostką generują super klimat i nie chcę grać bez nich. Karty i planszetki graczy są standardowe, ręki ci nie potną od swej twardości, ale też w rulonik ich nie zwiniesz. Instrukcja jest wystarczająca, a jak ci brakuje to masz wielgachne kompendium w apce. Minusem jest przerywanie gry, aby się do tego kompendium dostać, chyba że ktoś ma drugie urządzenie i tam szuka danej zasady. Podsumowanie Descent Legendy Mroku są moim ulubionym Descentem. Śliczne mapy, odjechane postacie i dobrze zaprojektowana aplikacja tworzą spójny produkt, który trafia w mój gust. Polecam dla graczy nie bojących się aplikacji, lubiących ładne gry kampanijne z ciekawym rozwojem postaci i interesującym zarządzaniem drużyną. Gloomhaven to to nie jest, ale też nie musi. PS. Grę można kupić tutaj. A tutaj dowiecie się jak malować Syrusa Podsumowanie Descent Legendy Mroku są moim ulubionym Descentem. Śliczne mapy, odjechane postacie i dobrze zaprojektowana aplikacja tworzą spójny produkt, który trafia w mój gust. Polecam dla graczy nie bojących się aplikacji, lubiących ładne gry kampanijne z ciekawym rozwojem postaci i interesującym zarządzaniem drużyną. Pros + Piękne figurki + Super się prezentuje na stole + Dobrze zrobiona aplikacja + Ciekawe narracyjne momenty podczas samej walki Cons - Wymaga aplikacji - Trzeba kupić telewizor - Sztampowa - Wielkie pudło - Nie wykorzystany potencjał systemu zmęczenia i odwracania kart Polskie motoryzacyjne prototypy, które nigdy nie weszły do produkcji 5 stycznia 20177 maja 2021 4055 Polska motoryzacja nigdy nie miała łatwego życia. W okresie międzywojennym z trudem budowaliśmy park maszynowy i infrastrukturę drogową, operując ograniczonymi funduszami. Po latach wojennej zawieruchy staliśmy się zakładnikami określonego ustroju i politycznych uwarunkowań. Nie oznacza to jednak, że polska myśl techniczna nie ma się czym pochwalić. Polityczna i gospodarcza rzeczywistość nie {"type":"film","id":6854,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/film/Koszmar+z+ulicy+Wi%C4%85z%C3%B3w-1984-6854/tv","text":"W TV"}]} powrót do forum filmu Koszmar z ulicy Wiązów 2009-11-09 21:59:10 ocenił(a) ten film na: 8 Raz, dwa, Freddy chce cię cztery, zamknij drzwi i sześć, krucyfiks w rękę osiem, nie pora się dziesięć, już nigdy nie idź przetłumaczyła Magda Balcerek dla TVN (czytał Jerzy Rosołowski, choć osobiście wolałbym na przykład Piotra Borowca). Nowa wesja na DVD w tłumaczeniu Agnieszki Kaman to porażka i wstyd. Shiloh raz, dwa, idzie Freddy cicho cztery, drzwi na klucz i nie otwierajpięć, sześć, krucyfiks w rękę weźsiedem, osiem, późno dziś położysz się (jakoś tak)dalej nie pamiętam m_szymon 9,10 i nigdy nie obudzisz się Shiloh moja ulubiona wersjaRaz, dwa, Freddy już Cię maTrzy, cztery, zaraz w drzwi uderzyPięć, sześć, krzyż ze sobą nieśSiedem, osiem, myśl o swoim losieDziewięć, dziesięć, nie dla Ciebie sen użytkownik usunięty CiHa ta wersja też jest moją ulubionąwłaśnie sobie przypominam całą serię Shiloh Nie wiem, czy tak całkiem się tego nie da przetłumaczyć, ale wg mnie rymy powinny być zachowane. Nie wiem, czy tak strasznie ciężko znaleźć je do liczebników 2,4,6,8,10... grisznik Moja ulubiona wersja to Raz dwa Freddy gna Trzy cztery zamknij drzwi Pięć sześć krzyżyk weż Siedem osiem nie śpij proszę Dziewięć dziesięć koniec pieśni Nigdy nie śpij użytkownik usunięty ocenił(a) ten film na: 8 Shiloh ZDECYDOWANIA ta, która była w Polsacie (lata około 1993-95). Dotyczyła tylko częśći 1-3 - wyemitowali tylko części 1,2,3 (pominięto niewiadomo czemu 4 leciała tylko na HBO w tamtych czasach) i 5 ale ona była już z innym lektorem. Wyliczanka brzmiała następująco: 1,2 Freddy prawie Cie ma3,4 Drzwi to bariery5,6 Krucyfiks musisz wnieść7,8 Lepiej nie kładź nosie9,10 No właśnie.. nigdy więcej nie zaśniesz. A ma ktoś oryginalną angielską wersję wyliczanki ? Joker_27 Bozia google zabrała? ;)"One, two, Freddy's coming for four, better lock your six, grab your eight, gonna stay up ten, never sleep again." grisznik Ja leciutko przerobiłam wersję, którą czytał jako lektor jakiś facet. Raz, dwa, Freddy już cię maTrzy, cztery, zaraz w drzwi uderzyPięć, sześć, krzyżyk w rękę weźSiedem, osiem, pomyśl o swym losieDziewięć, dziesięć, nie śpij nigdy więcej Shiloh ocenił(a) ten film na: 8 Shiloh Przypomniałem sobie wersję z pierwszego "pirata" (moja mama oglądała i pamięta do dziś):Raz, dwa, Idzie freddy,Trzy, cztery, zamknij drzwi,Pięć, sześć, Krzyż Święty weź,Siedem, osiem, nie zasypiaj,Dziewięc, dziesięć, już nigdy nie wersja z "Nowego Koszmaru" na VHSRaz, dwa, Freddy się zbliża,Trzy, cztery, zamknij drzwi,Pięć, sześć, krzyżyk weź,Siedem, osiem, późno połóż się,Dziewięć, dziesięć, już nigdy nie zaśnij, dziecię. Shiloh zdecydowanie jedna oryginalna wersja po angielsku. po polsku cały efekt słabnie Shiloh Raz, dwa, Freddy prawie cię ma,Trzy, cztery, zamknij drzwi na spusty cztery,Pięć, sześć, krucyfiks musisz wznieść,Siedem, osiem, brak snu musisz znosić,Dziewięć, dziesięć, no właśnie!! Nigdy więcej nie zaśniesz!! Shiloh JA UWIELBIAM ORGINALNA... 1,2 fREDDY JUZ CIE MA3,4 ZARAZ W DRZWI UDERZY5,6 KRZYZ ZE SOBA NIES7,8 MYSL O SWOIM LOSIE9,10 NIE DLA CB SEN wg nie wiedzialam ,ze jest tyle innych xd jeszcze slyszalam1,2 freddy droge zna2,3 lepiej zamknij drzwi 3,4 modlmy sie5,6 freddy chce cie zjesc i dalej nw Shiloh ocenił(a) ten film na: 8 Koszmarxd Pierwsza, którą wymieniłeś przetłumaczyła Agnieszka Kaman (Haman) dla wznowienia na DVD, więc niest chyba najnowsza. Shiloh aa no nie wiem na roznych forach czytalam wlasnie ta wersje xdd ale jak widze duzo ich jest ;D Shiloh Ja znam chyba wersję książkową:Raz, dwa, Freddy ostre noże ma,Trzy, cztery, poszukaj siekiery,Pięć, sześć, swój krzyżyk weź,Siedem, osiem, nie kładź się,Dziewięć, dziesięć, Freddy dopadnie jej mojego siostrzeńca, który pochwalił się nią w przedszkolu, gdy pani pytała dzieci czy znają jakieś była wzywana na dywanik, heh :D Shiloh ocenił(a) ten film na: 8 cubanon Oprócz tej z DVD (nie wiem, o jaką książkę ci chodzi) ta wydaje mi się jeszcze głupsza. Ale żeby nie było - do Ciebie o to tłumaczenie pretensji nie mam. cubanon hahaha oj nie ladnie xd kzorro ocenił(a) ten film na: 10 Shiloh Moja ulubiona i ogólnie moim zdaniem najelepsza jest ta wersja:Raz, dwa, Freddy już Cię maTrzy, cztery, zaraz w drzwi uderzyPięć, sześć, krzyż ze sobą nieśSiedem, osiem, myśl o swoim losieDziewięć, dziesięć, nie dla Ciebie senJakoś ja zapamiętałam i w miarę dobrze się rymuje. Shiloh ocenił(a) ten film na: 8 kzorro NajlepszaBetter lock your door - zaraz w drzwi uderzy. Że co? "Better lock your door" znaczy "lepiej zamknij drzwi". Grab your Crucifix - krzyż ze sob nieś? Wątpliwe. "Grab" znaczy schwycić, złapać, wziąć, ewentualnie zająć miesce stay up late - myśl o swoim losie. To już zupełna głupota. Tłumacząc dosłownie "Gonna stay up late" znaczy "zamierzam nie kłaść się do późna", stąd tłumaczene Magdaleny Balcerek "Nie pora się kłaść" jet całkiem rozsądne. Gdyby miało być "Myśl o swoim losie", w oryginale musiałoby być "Think about your lot" Never sleep again - nie dla ciebie sen. To chyba żart. "Never sleep again" znaczy "Już nigdy nie spij". Gdyby miało być "Nie dla ciebie sen", oryginał musiałby brzmieć "Sleep is not for you".Rymuje się może i dobrze, ale znaczenie w porównaniu do oryginału wyliczanki jest totalnie przekręcone (zwłaszcza czwarty wers) i (przynajmniej nie) odstęcza i budzi niesmak. kzorro ocenił(a) ten film na: 10 Shiloh Zagraniczna wersja wiadomo - najlepsza. Mi nie przeszkadza niedosłowne tłumaczenie, bo w tej wspomnianej przez mnie wersji przynajmniej wszystko razem dobrze do Grab your Crucifix - Krzyż ze sobą nieś to już nie ma co przesadzać, aż takiego odstępu od oryginału nie ma. Shiloh Tylko, że o ile łatwo jest przetłumaczyć tekst w sposób dosłowny to bardzo trudno jest zachować sens oryginału stosując rymy. Ja się chwile pobawiłem i wyszło mi coś takiego:1,2 Freddy już po ciebie Zamknij drzwi to twe Krzyż do ręki Nie kładź się do łóżka Nie dla ciebie sen jest inna wersja:1,2 Freddy już po ciebie Zamknij drzwi i nie Krzyż do ręki Nie śpij dziś do późna Nie śpij nigdy już me dziecię. shinobi82 1,2 Fredry prawie już Cię ma3,4 zamknij drzwi na spusty cztery 5,6 krzyż do reki wez7,8 nie śpij dziś do późna proszę 9,10 nie dla Ciebie jest sen przeciezMyślę że taka mieszana wersja jest super, chyba jak oglądałem 30 lat temu za dzieciaka to taką wersję słyszałem Shiloh ja słyszałam taką:Raz, dwa Freddy się zbliżatrzy, cztery zamknij drzwi na spusty czterypiec, sześć, krucyfiks weźsiedem osiem, nie spij proszędziewięć, dziesięć- nie pamiętam :( Shiloh Raz, dwa Freddy na klopie sraTrzy, cztery zjadł cztery seryPięć, sześć przepychacz ze sobą nieśSiedem, osiem jebią mu nogi starym łososiemDziewięc, dziesięć murzyna ci na chate wniesie. Shiloh Raz, dwa - Freddy się cztery - lepiej drzwi mu nie sześć - krucyfiks osiem - nie zasypiaj, dziesięć - sen śmierć Ci przyniesie. Szolc Izabela Komisarz Anna Hwierut, samotnie wychowywana przez ojca policjanta, nie wyobrażała sobie dorosłego życia bez słodkiego odoru komendy miejskiej. Wiadomo: praca ta miała łączyć się z staniem na straży sprawiedliwości plus bonus w postaci pewnej, choć miernej pensji z budżetówki. Życie zweryfikowało te marzenia… Anna Hwierut nie wyobrażała sobie też życia bez odnalezienia drugiej połówki. Bycia z kimś razem do grobowej deski. I ich gromadką dzieci...Życie zweryfikowało i to marzenie… Anna Hwierut ma trzydzieści parę lat, sama wychowuje trudnego syna. A trudni dorośli mężczyźni z warszawskiej komendy też przyprawiają ją o ból głowy. I ból serca. Wiadomo: krew nie woda. Płynie szerszą strugą niż saski odcinek Wisły. Nastolatki z myślą o samobójstwach, ktoś znajduje martwe pokiereszowane dziewczęta, nieżywych kloszardów oraz żony, spalone w samochodzie niby na średniowiecznym stosie… To nie napawają optymizmem, ale budzi w Annie wolę walki. Agnieszka Osiecka napisała: „To był maj, pachniała Saska Kępa/ Szalonym, zielonym bzem…” Z szaleństwem możemy się zgodzić, ale Saska Kępa komisarz Anny Hwierut pachnie barbecue z człowieka… A Anna, piekielnie ludzka Anna, wciąż „jest na zakręcie”. Opinie: Wystaw opinię Ten produkt nie ma jeszcze opinii Liczba sztuk w magazynie:31 Koszty dostawy: Odbiór osobisty zł brutto Kurier DPD zł brutto Paczkomaty InPost zł brutto Orlen Paczka zł brutto Kurier InPost zł brutto Kod producenta: 9788367217200 Komisarz Anna Hwierut, samotnie wychowywana przez ojca policjanta, nie wyobrażała sobie dorosłego życia bez słodkiego odoru komendy miejskiej. Wiadomo: praca ta miała łączyć się z staniem na straży sprawiedliwości plus bonus w postaci pewnej, choć miernej pensji z budżetówki. Życie zweryfikowało te marzenia… Anna Hwierut nie wyobrażała sobie też życia bez odnalezienia drugiej połówki. Bycia z kimś razem do grobowej deski. I ich gromadką dzieci...Życie zweryfikowało i to marzenie… Anna Hwierut ma trzydzieści parę lat, sama wychowuje trudnego syna. A trudni dorośli mężczyźni z warszawskiej komendy też przyprawiają ją o ból głowy. I ból serca. Wiadomo: krew nie woda. Płynie szerszą strugą niż saski odcinek Wisły. Nastolatki z myślą o samobójstwach, ktoś znajduje martwe pokiereszowane dziewczęta, nieżywych kloszardów oraz żony, spalone w samochodzie niby na średniowiecznym stosie… To nie napawają optymizmem, ale budzi w Annie wolę walki. Agnieszka Osiecka napisała: „To był maj, pachniała Saska Kępa/ Szalonym, zielonym bzem…” Z szaleństwem możemy się zgodzić, ale Saska Kępa komisarz Anny Hwierut pachnie barbecue z człowieka… A Anna, piekielnie ludzka Anna, wciąż „jest na zakręcie”. AutorSzolc Izabela Językpolski WydawnictwoHarde ISBN9788367217200 Rok wydania2022 Wydanie2 Liczba stron352 OprawaMiękka ze skrzydełkami kg Typ publikacjiKsiążka -31% A jutro cały świat... Jest to znakomicie napisana książka autorstwa Kazimierza Radowicza, byłego scenarzysty teatralnego i filmowego, autora słuchowisk i wielu utworów literackich. Zawiera ona w sobie dwa gatunki literackie: powieść oraz autobiografię. Wspólną przestrzenią jest tu pewien dom w Gdańsku, zamieszkały w latach 1930-1945 przez rodzinę niemiecką, natomiast od 1950 r. przez autora i jego najbliższą rodzinę. Dzieje obu tych rodzin przedstawione są na tle rzetelnie odtworzonych wydarzeń historycznych, otrzymujemy też odmalowany z równym pietyzmem obraz życia codziennego w przedwojennym, jak i powojennym Gdańsku. -39% Abonent czasowo niedostępny Dalsze losy pełnej energii i optymizmu Dominiki, znanej z książki „A miało być tak pięknie!”. Mika, lat trzydzieści z pewnym plusem, ma udane małżeństwo, dzieci, przyjaciół, piękny dom i firmę znakomicie prosperującą w telewizyjnym show-biznesie. Czuje się stuprocentowo spełnioną kobietą. Po wielu zawirowaniach nareszcie wie, że jest w najlepszym momencie swojego życia. A właściwie była – do dziś. „Chcę się z tobą rozwieść. Odchodzę”. Wiadomość od męża spada na nią jak grom z jasnego nieba. Nie może w to uwierzyć. Przecież obiecał, że będzie kochał ją do końca życia! A jednak… Rozstanie po wielu latach przypomina wojnę, w której rodzina, przyjaciele, znajomi dzielą się, stają po jednej albo po drugiej stronie. Życie Miki zaczyna pędzić jak kolejka wysokogórska. W górę i w dół, w górę i w dół. Odrzucona i rozżalona, rzuca się w pracę, romanse i imprezy do białego rana. Próbuje na nowo ułożyć relacje z przyjaciółmi, dziećmi, telewizyjnym towarzystwem oraz… byłym mężem. Szuka sposobów na dobre życie w zupełnie nowej dla niej sytuacji. Śmiech i łzy towarzyszą jej codziennie. Ale czy ktoś wie, jak łagodnie przejść przez rozwód? Dominika chce ocalić to, co najważniejsze. Wszystko chyba jeszcze da się naprawić, a rozbite serce można skleić ponownie? -39% Adres w sercu Część 2 Dojrzalsi, bogatsi w doświadczenia, wkroczyli w nowe stulecie. Jaki będzie finał wielkiego nieporozumienia? Czy jest możliwość nadrobienia straconego czasu? Co czeka naszych bohaterów w przyszłości? Czy tym razem los zdoła obejść się z nimi łaskawie? Karolina Hejmanowska - ma dwadzieścia osiem lat, mieszka na Śląsku. Ma romantyczną duszę; lubi otaczać się przyrodą, książkami i muzyką. Debiutancki „Adres w sercu” jest wynikiem dwóch największych pasji: literatury i muzyki. Interesuje się historią (okresem II wojny światowej i historią PRL-u), psychologią oraz tematyką uzależnień. Uwielbia pływać; w środowisku wodnym czuje się jak... zodiakalna Ryba. ;) Szybkie marsze, którym obowiązkowo towarzyszy muzyka (w zależności od nastroju są to agresywne lub spokojne dźwięki), wpływają zbawiennie na ciało i duszę. -34% Akan Powieść o Bronisławie Piłsudskim Dzieli ich zaledwie trzynaście miesięcy. Rywalizują o te same dziewczyny i zaplątują się w ten sam spisek, którego celem jest zamach na cara. Ale to 21-letni Bronisław zostaje skazany na śmierć. Gdy car okazuje łaskę, starszy z braci Piłsudskich płynie na wyspę Sachalin, gdzie ma spędzić 15 lat zesłania. Sachalin to piekło. Tak pisał o nim Czechow, ale dla żyjących tam plemion jest domem. Również dla Bronisława, który coraz bardziej oddala się od nieludzkiego świata zesłańców, znajduje miłość i zanurza w niezwykłym świecie tubylców, tajemniczych Ajnów. Staje się kimś więcej niż ich badaczem. Kiedy w przededniu wojny rosyjsko-japońskiej na Daleki Wschód przybywa przyjaciel jego brata, przed Bronisławem otwiera się szansa powrotu. Ale skorzystać z niej oznacza porzucić ludzi, dla których stał się AKANEM. -39% Alicja w krainie czasów Tom 1-3 Jaka przyszłość czeka nieślubne dziecko hrabiego i niepiśmiennej służącej? Czy możne odwrócić los? A może nawet zatrzymać czas? Okazuje się, że wiara w możliwości szeptuchy może zdziałać cuda. Alicja, dziecko z nieprawego łoża trafia do dworu i jest wychowywana w arystokratycznej rodzinie. Nie znajdzie w niej jednak miłości i nie zazna szczęścia. Wychodząca poza stereotyp panienki z dobrego domu, oczytana i wykształcona, Alicja nie znajduje zrozumienia w swoim domu i musi go opuścić. Wyrusza najpierw na kurację do Wiednia, gdzie jest pacjentką doktora Freuda. Potem kontynuuje podróż po Europie. Lata mijają, i z upływem czasu okazuje się, że Alicja praktycznie się nie starzeje. Czas bardzo wolno odciska na niej swoje piętno. Burzliwe wojenne czasy sprzyjają inteligentnej, bystrej osobie. Alicja zostanie wmieszana w działania na poziomie międzynarodowej dyplomacji. Musi wykonać ostatnie zadanie, które jest właściwie samobójczą misją. Czy czary nadal działają, a czas się jej nie ima? Ałbena Grabowska – pisarka, lekarz neurolog-epileptolog. Matka trójki dzieci, która nie wyobraża sobie życia bez pisania. Wydała między innymi powieści Lot nisko nad ziemią, Coraz mniej olśnień trzytomową sagę Stulecie Winnych oraz trylogię Alicja w krainie czasów (Wydawnictwo Zwierciadło). Laureatka nagrody czytelniczek na Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach 2015, nominowana do tej nagrody również w roku 2016. -30% Ambaras od zaraz Wielkie miasto, wielkie emocje, wielkie zamieszanie. Kinga to młoda managerka, która przebojem zdobywa wrocławski korpo-świat. Kiedy kolejny awans ma już na wyciągnięcie ręki, w jej życiu pojawia się miłość i… dwie skłócone kobiety po siedemdziesiątce. Janina i Roma, są jak ogień i woda, jednak jednoczą siły w zwariowanym planie uszczęśliwienia wnuczki i odnalezienia swojego miejsca we współczesnym świecie. Ambaras od zaraz z przymrużeniem rozlicza się z pracoholizmem, konsumpcjonizmem, osłabieniem więzi społecznych, marginalizacją seniorów, przemijaniem i starą miłością, która nigdy nie pozycja w cyklu komedii Dlaczemu. Czy Janina i Roma wykreowane przez Agę Sotor, zdobędą serca czytelników jak Fatima i Marcela Michała Krawczyka? Kiedy byłem dzieckiem, podczas jednych świąt Bożego Narodzenia bardzo chciałem dostać budzik pod choinkę. Nie pamiętam dokładnie czemu, może by poczuć się doroślej poprzez wstawanie z budzikiem, by zrobić ważne rzeczy. W czasie tamtych świąt otworzyłem prezent od babci. Był to jeden z tych staromodnych, nakręcanych zegarów. Byłem zachwycony, nakręciłem go i już się cieszyłem myśl o następnym dniu. Tej samej nocy zegar się popsuł, a ja się załamałem. W ramach pocieszenia mama zabrała mnie do sklepu i kupiła mi nowy, tym razem na baterie. Był dwustronny, można było ustawić dwie różne strefy czasowe i dwie różne godziny budzenia (było to lata przed pojawieniem się smartfonów i zaawansowanych budzików elektronicznych). Także ten popsuł się następnego dnia. Zacząłem się martwić, że nie dane mi posiadać budzika. Mama zabrała uszkodzony zegar na wymianę. Sprzedawca wyjaśnił zasady reklamacji w bardzo zawiły sposób, ale krótko mówiąc mama mogła dostać kolejny budzik pod warunkiem, że nie będzie już miała możliwości jego wymiany, jeśli i ten się popsuje. Dostałem zegar z wbudowanym radiem, najcudowniejsza rzecz, jaką mogłem sobie wówczas wyobrazić. Czułem się, jakby to była moja ostatnia szansa. Położyłem się do łóżka i nastawiłem budzenie na 06:00. O poranku usłyszałem piszczenie alarmu zegara. Wiedziałem już, że moje życzenie się wreszcie spełniło. Miałem ten budzik przez przeszło 20 lat, aż pewnego dnia mnie nie obudził. Radio nie odbierało zbyt dobrze, więc w zasadzie nigdy go nie używałem. Okazjonalnie próbowałem złapać jakąś stację kręcąc tunerem i machając anteną, gdy nie chciało mi się wstawać i włączyć radia na szafce. Jednak przez większość czasu radio włączam przypadkiem naciskając któryś z guzików, kiedy szukam czegoś w nocy po omacku. Tak potrafi wtedy ryknąć szumem, że aż podskakuję. Coś dziwnego zaczęło się dziać z zegarem w ubiegłym tygodniu. Była noc, a ja akurat wchodziłem do mojej sypialni. Zobaczyłem czerwone światło, więc założyłem, że to telefon podłączony do ładowarki, którego akurat szukałem. Okazało się, że to radio w budziku, ustawione na jedną z zaprogramowanych stacji. Pomyślałem, że musiałem je jakoś włączyć przypadkiem i wcisnąłem wyłącznik. Następnego dnia znów zauważyłem światło, więc po prostu je wyłączyłem. Dziwnie zaczęło się robić trzeciego dnia. Zacząłem się zastanawiać, co się właściwie dzieje. Zdałem sobie wówczas sprawę, że zegar był wyciszony, a ja nigdy tego nie robiłem, uznałem to za dość dziwne. Wyłączyłem go i udawałem, że nic się nie stało. Kolejnego dnia, wczoraj, znów zobaczyłem czerwone światło. Nie potrafię wyjaśnić czemu, ale z jakiegoś powodu zdecydowałem się pogłośnić. Usłyszałem szum, ale w tle był też męski głos. NIE OTWIERAJ DRZWI Zapewne była to jakaś stara opera mydlana w stylu tych, które puszczają na NPR późno w nocy. NIE OTWIERAJ DRZWI, ponowił prośbę głos. Powtarzał to zdanie cały czas. Dziwne. Wyłączyłem radio i wróciłem do swoich zajęć. Później, tej samej nocy, kiedy kładłem się spać, rzuciłem mimochodem okiem na okno w sypialni. Koleś, który mieszka nade mną szedł właśnie do swojej ciężarówki. Wyglądał na spiętego, jakby był zły czy coś. Pewnie stracił kolejnego ze swoich zmotoryzowanych kumpli. Nie zamierzałem się w to zagłębiać i położyłem się. Wtedy usłyszałem szum. NIE OTWIERAJ DRZWI Przecież nawet nie dotknąłem szafki nocnej. NIE OTWIERAJ DRZWI W tym samym momencie ktoś zaczął walić do drzwi. Była prawie północ. Kto chciałby się ze mną widzieć o tej porze? Czy to takie pilne? Znów usłyszałem swój budzik. NIE OTWIERAJ DRZWI Zmroziło mnie to. Nie mam pojęcia czemu, ale wbrew swojemu instynktowi nie sprawdziłem, o co chodzi. Położyłem się na łóżku, aby nikt mnie nie zobaczył przez okno. Pozostałem w bezruchu przez przynajmniej pięć minut. Potem usłyszałem syreny policyjne, a łomot u drzwi ustał. Odwróciłem się w stronę mojego budzika, on także się wyłączył. I znów pukanie do drzwi, tym razem już normalne. - Policja, proszę otworzyć. - powiedział jeden z funkcjonariuszy. Wstałem i podszedłem do drzwi. Policjant zapytał mnie, czy znam mężczyznę, który stał przy nich, zakuty w kajdanki. To był facet z góry. Zidentyfikowałem go, a oni mi powiedzieli, że jest podejrzany o pięć morderstw w okolicy. Sąsiad widział go dobijającego się do moich drzwi z siekierą w ręku i zadzwonił po policję. Powiedzieli, że gdybym otworzył, to zapewne byłbym już martwy. Podziękowałem im za przybycie i aresztowanie go. Wróciłem do środka i położyłem się na łóżku. Odwróciłem się w stronę mojego zegara. Ten zegar, to była ostatnia szansa na spełnienie mojego życzenia, towarzyszył mi bez awarii przez całą szkołę średnią, treningi zapasów, egzaminy w koledżu i podczas porannych zmian w szpitalu. To chyba coś więcej, niż zwykły budzik, może jakiegoś rodzaju anioł stróż?

nigdy nie otwieraj drzwi film