"Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie". Kasia Smutniak zachwyca w świetnej włoskiej komedii [RECENZJA] „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” to tegoroczny włoski hit, który został obsypany nagrodami, a podczas Berlinale jego producenci zostali zalani falą propozycji remake'ów. To nie powinno dziwić,… Już niedługo swoją premierę będzie miał film (Nie)znajomi, czyli polska wersja włoskiego hitu Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie.Występuje w nim imponująca obsada: Tomasz Kot, Maja Ostaszewska, Aleksandra Domańska, Michał Żurawski, Łukasz Simlat, Wojtek Żołądkowicz, a także Kasia Smutniak, która zagrała w oryginalnym filmie w reżyserii Paolo Genovese. Recenzja Filmu: Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie (Perfetti sconosciuti) 2016 W czasie rozmów pomiędzy jednym a drugim posiłkiem, poruszony zostaje trochę celowo, trochę przypadkiem temat telefonów komórkowych, urządzeń, które właściwie znają całe nasze życie. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Perfetti sconosciuti. 2016. 7,7 170 758 ocen. 6,8 26 ocen krytyków. Strona główna filmu . Podstawowe informacje. Zakończenie w genialny sposób pokazuje co by było gdyby bohaterowi tego filmu nie zagrali w otwarte karty, nie wyciągneli swoich telefonów na stół. Może to skłonić widza do Wybierzcie się na „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie”. Pod tym nieco odstraszającym tytułem (oryginalne „Perfetti sconosciuti” zgrabniej oddaje sens filmu, ale rozumiem, że „Idealni Nieznajomi”, bądź pochodne od tegoż, nie brzmią równie zgrabnie po polsku) skrywa się mała perła. Xl7pL. Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres Internet obiegły pierwsze zdjęcia promocyjne filmu „(Nie)Znajomi” Tadeusza Śliwy, czyli polskiej wersji włoskiego obrazu „Perfetti Sconosciutti” w reżyserii Paolo Genovese, który w polskich kinach wyświetlano pod niezwykle długim tytułem – „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” . Włoska produkcja z 2016 roku to swoisty ewenement. Opowieść o siedmiorgu przyjaciół, którzy podczas kolacji decydują się zagrać w ryzykowną grę, zachwyciła widzów na całym świecie. Główni bohaterowie wyciągają telefony na stół i postanawiają, że od teraz będą czytać na głos każdą wiadomość, która do nich przyjdzie oraz odbierać, włączając głośnik, każdy telefon. Zabawa zaczyna się niewinnie, ale z każdą kolejną wiadomością, napięcie rośnie – wzajemne oskarżenia, ukrywane waśnie i inne sekrety zaczynają się spiętrzać, a cała sytuacja nie tylko wymyka się spod kontroli, co jeszcze każe zastanowić się członkom grupy, czy kiedykolwiek w ogóle naprawdę się zyskał niezwykłą przychylność publiczności, będąc jednym z najdłużej granych w polskich kinach – wyświetlano go przez ponad rok, a na seanse wciąż przychodzili nowi widzowie. Ba! Produkcja okazała się takim hitem, że krótko po premierze prawa do scenariusza sprzedano aż do piętnastu krajów – do dzisiaj wyszło aż jedenaście wersji tej historii. „Perfect Strangers” zobaczymy w wersjach oryginalnych prosto z: Grecji, Francji, Hiszpanii, Węgier, Turcji, Korei Południowej, Chin, Indii, Meksyku i Rosji. Nad swoimi wersjami pracują także: Katar, Szwecja i Niemcy. Chwilowo nieznany jest status amerykańskiej adaptacji, gdyż prawa do remake’u kupiła The Weistein Company, która od tamtego czasu ogłosiła przecież nadszedł czas na polski remake, w którym zobaczymy Tomasza Kota, Maję Ostaszewską, Aleksandrę Domańską, Michała Żurawskiego, Łukasza Simlata oraz Wojtka Żołądkowicza. Co najciekawsze, w polskiej wersji ponownie zobaczymy także Kasię Smutniak, aktorkę, która zagrała w oryginalnym filmie. Nie wiadomo jeszcze, jaka konkretnie przypadła jej rola. Niezwykle ciekawie byłoby, gdyby polska aktorka, na co dzień pracująca we Włoszech, miała szansę wcielić się w inną niż w pierwowzorze postać, dostając w ten sposób szansę kolejnego ciekawego zadania aktorskiego. Informacja na temat polskiej wersji kazała mi się także zastanowić, co leży u sukcesu tego kameralnego filmu, że tyle nacji tak chętnie sięga po tę historię. Wydaje się, że głównym wabikiem oryginalnego scenariusza jest tak silne osadzenie go w dzisiejszych czasach i postawienie pytania o to, czy przypadkiem częstokroć nasz telefon komórkowy nie zna nas lepiej od naszych najlepszych przyjaciół. Film nie tylko stawia tę śmiałą tezę, co jeszcze w doskonały sposób potwierdza ją na ekranie. W ten sposób włoski pierwowzór ogrywa nasz lęk przed tym, że nasze najskrytsze sekrety mogłyby wyjść na jaw, testuje granice naszej przyjaźni, a także pozwala odczuć pewnego rodzaju katharsis, gdy możemy wreszcie grać z najbliższymi w otwarte siłą filmu jest także jego otwarte do interpretacji zakończenie, które zmusza nas do zastanowienia się nad prawdziwymi konsekwencjami tak silnej i otwartej szczerości. Finał filmu, który każe nam wybrać która wersja wydarzeń byłaby dla bohaterów lepsza, samoistnie stawia pytanie o to, co sami zrobilibyśmy w podobnej sytuacji i w jakiej rzeczywistości chcielibyśmy żyć. Na dodatek sytuacja przedstawiona w filmie jest niezwykle namacalna, uniwersalna. Łatwo nam wczuć się w bolączki bohaterów i przeżywać ich rozterki. Dość powiedzieć, że ja też od czasu pierwszego seansu, zacząłem odkładać telefon ekranem do dołu, gdy jestem gdzieś w gościach i nie trzymam akurat aparatu w kieszeni. To się dopiero nazywa siła więc dziwnego, że tyle krajów chce przygotować swoją wersję tej historii. Można wprawdzie zadać pytanie, czy nie łatwiej byłoby po prostu wykupić prawa do emisji oryginalnego dzieła, ale wydaje mi się, że w tym konkretnym wypadku nie będzie nadużyciem przyrównanie obrazu Genovese do sztuki teatralnej (warto też wynotować, że w Izraelu rzeczywiście przygotowano i zaprezentowano teatralną wersję filmu).Nie tylko ze względu na pewną teatralność samej sytuacji przedstawionej – jedność miejsca, czasu i akcji, ale także ze względu na jej uniwersalny wydźwięk. Tak jak w świecie teatru nikogo nie dziwi, że wielokrotnie dostajemy nowe interpretacje słynnych sztuk, a nawet ich filmowe wersje, tak teraz nie powinno nikogo dziwić, że dostajemy wiele wariacji na temat tej samej historii w licznych wersjach „Doskonałych nieznajomych”. Niezwykle ciekawym byłoby także zobaczyć wszystkie wersje językowe i na ich podstawie porównać różnice kulturowe w podejściu do tej samej historii. „(Nie)Znajomi” trafią do polskich kin już 27 września bieżącego roku. Oryginalny, włoski film „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” dostępny jest na platformach i Na Netfliksie możemy natomiast oglądać francuską wersję - „Le Jeu” („Nothing to hide”) . Dobrze się kłamie Kinowy hit na deskach teatru. „Dobrze się kłamie” to astronomicznie zabawny spektakl o skomplikowanych relacjach międzyludzkich. Kto spośród przyjaciół coś ukrywa? Kto ma na koncie poważne kłamstwa, a kto tylko nieco ściemnia? Odpowiedzi ma dostarczyć niebezpieczna gra... Każdy, kto siedzi przy stole, ma podzielić się z przyjaciółmi zawartością swojego telefonu. Zwykły wieczór z przyjaciółmi zmienia się w prawdziwy sprawdzian z przyjaźni. Niektórym „ściemnianie” wyjdzie na dobre, inni całkowicie się pogrążą. Co ujawnią odczytane publicznie SMS-y i powiadomienia z Facebooka? Obsada:Katarzyna Kwiatkowska / Agnieszka WarchulskaWojciech Zieliński / Marcin HycnarSpektakl oparty na filmie Paola Genovesegoadaptacja: Bartosz Wierzbięta reżyseria: Marcin Hycnarscenografia: Wojciech Stefaniakkostiumy: Martyna Kanderasystent reżysera: Agata Zdziebłowskaprodukcja: Katarzyna Fukacz, Damian Słonina Tito Productions, SpektakloveCzas trwania: 90 minut bez przerwy Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie TVP 1 - 2022-07-02 23:30 Film w żartobliwym tonie ukazuje problemy rodzinne par w średnim wieku. Terapeutka Eva i chirurg plastyczny Rocco zapraszają do siebie na kolację pięcioro starych przyjaciół. Wszystko jest już przygotowane: stół nakryty, pieczeń w piekarniku. W letni, ciepły wieczór w domu małżonków zjawiają się: Cosima i Bianca, Lele i Carlotta oraz Peppe. Dla urozmaicenia przyjacielskiego spotkania rozpoczynają specyficzną zabawę polegającą na dzieleniu się między sobą treścią każdego SMS - a, e - maila lub rozmowy telefonicznej, jakie otrzymują w trakcie kolacji. Początkowo nikt nie zdaje sobie sprawy, że tym samym zdradzają wiele swoich najskrytszych tajemnic, ujawniają rodzinne problemy i konflikty. Z pozoru niewinna gra zaczyna rodzić nieporozumienia między zaprzyjaźnionymi biesiadnikami. Czy na koniec uda się zażegnać spory?(PERFETTI SCONOSCIUTI)Komediodramat, 92 min, Włochy, 2016 Reżyseria: Paolo Genovese Scenariusz: Paolo Genovese, Paolo Costella, Filippo Bologna, Paola Mammini, Rolando Ravello Aktorzy: Marco Giallini, Kasia Smutniak, Alba Rohrwacher, Valerio Mastandrea, Edoardo Leo, Anna Foglietta, Giuseppe Battison wstecz Film naprawę mnie zachwycił. Nie nudziłam się na nim ani przez chwilę, mimo że właściwie obejrzałam go przypadkiem. Dlaczego dzieło włoskiego reżysera Paolo Genovese warto obejrzeć? 1. Intrygująca fabuła: Opowieść rozpoczyna się, gdy na obiad do Evy i Rocco stawia się grupa starych dobrych znajomych. Rozmawiają, przekomarzają się, rzucają żartami, wszystko upływa w miłej atmosferze. W pewnym momencie jednak gospodyni, Eva, decyduje się podsunąć towarzystwu ryzykowną grę – wszyscy mają wyciągnąć telefony i czytać na głos każdą wiadomość, którą otrzymają, a każdy telefon odebrać, przekierowując go na tryb głośnomówiący. Niby nic strasznego. A jednak. Im dalej w wieczór, tym większe sekrety wychodzą na jaw, a spirala kłamstw w pewnym momencie osiągnie apogeum nie do przeskoczenia. 2. Dobra obsada aktorska: Gra aktorska jest bardzo realna - uwierzyłam w to, co widzę na ekranie. Aktorzy nie próbują na siłę stać się gwiazdami wieczoru, lecz konsekwentnie odgrywają powierzone im role. Na samym początku chce się zostać jednym z paczki przyjaciół, by pod koniec seansu uświadomić sobie, że jest zupełnie na odwrót. Warto wspomnieć o polskim akcencie- jedną z głównych ról zagrała Kasia Smutniak. Pozostali aktorzy to Giallini, Valerio Mastandrea, Anna Foglietta, Edoardo Leo, Alba Rohrwacher, Giuseppe Battiston. 3. Śmiech przez łzy: Film to skrojona na miarę tragikomedia – choć temat okazuje się trudniejszy, niż by się wydawało na początku, widz ma okazję i szczerze się zaśmiać i gorzko zapłakać. 4. Jak w lustrze: Film jednak przygniata swoją prawdziwością, skłania do refleksji. Czy naprawdę wszystko co mnie otacza jest prawdą? Czy żyje w prawdzie z samym sobą? Czy jestem szczęśliwa? 5. Zakończenia: Zabieg z alternatywnym zakończeniem to moim zdaniem najmocniejsza strona filmu. Jeszcze bardziej i dobitniej pokazuje, jak często ludzie żyją w zakłamaniu. „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” wygląda jak idealnie skrojona sztuka teatralna, gdzie gromki śmiech miesza się z gorzkimi łzami. Paolo Genovese pod płaszczem komedii stworzył film przerażająco prawdziwy i aktualny. To obraz społeczeństwa hipokrytów, gdzie jedno kłamstwo goni drugie. Zakładamy obłędne kreacje, przymierzamy sztuczne uśmiechy i zasiadamy do kolacji, a prawdę znają tylko nasze smartfony. Kasia Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie zaskoczyło naszych redaktorów nie tylko świetnymi kreacjami aktorskimi, ale także samym pomysłem na film i jego realizacją. Choć podczas seansu wpatrujemy się wciąż w tylko jedno w zasadzie pomieszczenie i patrzymy tylko na siedmioro przyjaciół rozmawiających podczas wspólnej kolacji – ani na chwilę nie jest nudno. Włoska produkcja kipi od emocji, a zwrotów akcji również nie brakuje. Podczas zabawy, która opiera się na tym, że uczestnicy kolacji odczytuja na głos SMS-y, które do nich przyjdą, i odbierają rozmowy z włączonym głośnikiem, wychodzi na jaw wiele długo skrywanych tajemnic i bolesnych prawd, a to z kolei prowadzi do kłótni, wyrzutów, oskarżeń i… kolejnych tajemnic. Film z Kasią Smutniak w jednej z głównych ról (Polka wcieliła się zresztą w pomysłodawczynię tej „niewinnej” zabawy) dzięki Aurora Films można od jutra oglądać w polskich kinach studyjnych, a nam jest niezmiernie miło, że objęliśmy ten tytuł patronatem medialnym. Jeśli nie boicie się niełatwych rozmyślań, do których prowadzi film, koniecznie obejrzyjcie ten nietuzinkowy obraz. Tymczasem zapraszamy do lektury Wielogłosu, w którym Mateusz i Sylwia rozmawiają o tym, co najbardziej spodobało im się we włoskim obrazie, a co – jeśli w ogóle jest coś takiego – nie do końca wyszło jego twórcom. WRAŻENIA OGÓLNE Sylwia Sekret: W zasadzie nie miałam co do tego filmu żadnych konkretnych oczekiwań. Miałam co prawda nadzieję na udaną produkcję, po obejrzeniu której będę usatysfakcjonowana, ale na pewno nie spodziewałam się filmu, który bez reszty mnie wciągnie, mimo że poniekąd przyświeca mu zasada trzech jedności – miejsca, akcji i czasu. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to bowiem relacja z jednego wieczoru, a dokładnie z jednej kolacji, na jakiej spotykają się przyjaciele z okazji zaćmienia księżyca. Siłą rzeczy akcja dzieje się w jednym pomieszczeniu. A jednak absolutnie nie jest nudno, a w miarę rozkręcania się akcji, trudno oderwać oczy od ekranu. Emocje buzują niemiłosiernie, a widz – mniej lub bardziej cierpliwie – czeka na kulminacyjny moment tego nietypowego “przedstawienia” Mateusz Cyra: Ja z kolei sporo o filmie czytałem przed seansem i oczekiwania miałem spore. Na szczęście był to ten jeden z nielicznych wypadków, gdy film sprostał oczekiwaniom, a nawet okazał się być odrobinę lepszy, niż zakładałem. Włoska produkcja to ten rodzaj filmu, który podczas seansu przykuwa do fotela, sprawiając, że zapominamy o świecie, a tuż po napisach końcowych kłębi się w człowieku mnóstwo pytań, wątpliwości, przemyśleń i analiz. Wykorzystanie jako motywu przewodniego dla całej fabuły prostego eksperymentu socjologicznego było w tym wypadku istnym strzałem w dziesiątkę, a twórcy nie bali się pójść na całość w ukazaniu ludzkich przywar. Fenomenalna rozrywka! PLUSY I MINUSY FILMU Sylwia: Świetny pomysł na film i bardzo dobra jego realizacja to dwa najważniejsze atuty tej produkcji. Weźmy grono bardzo bliskich przyjaciół i sprawmy, aby ujawnili przed sobą wszystkie swoje sekrety (których jakoby nie mają), a wszystko to pod płaszczykiem niewinnej gry, która ma być tylko formą rozrywki… Przyjaciele (trzy pary i jeden mężczyzna, który przybył sam ze względu na gorączkę nowej partnerki) z wielkimi oporami i pod presją oskarżycielskich spojrzeń godzą się w końcu położyć na stole swoje telefony (nazwane przez pomysłodawczynię gry czarnymi skrzynkami) i odbierać wszystkie przychodzące w czasie kolacji połączenia przy włączonym głośniku, a także odczytywać na głos wszystkie SMS-y, jakie w tym czasie zostaną do nich wysłane. Zabawa wydaje się niewinna, zwłaszcza że każdy z jej uczestników zarzeka się, że nie ma absolutnie nic do ukrycia. Z czasem jednak okazuje się, że tajemnice to domena każdego z przyjaciół, a z każdą przychodzącą rozmową i wiadomością robi się coraz duszniej, coraz goręcej i coraz bardziej niebezpiecznie – a tym samym coraz bardziej wciągająco i interesująco z perspektywy widza. Do tych dwóch plusów należy także zaliczyć bardzo udane i bardzo, ale to bardzo naturalne aktorstwo, o którym będziemy wspominać później. Co do minusów… W zasadzie chyba nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia. Za to Tobie nie podobało się chyba za bardzo zakończenie tej historii? Na tyle, byś zaliczył je jako minus filmu? Mateusz: Nie, jednak nie na tyle, by uznać to za minus. Nie do końca podoba mi się finałowa scena, bo uważam, że summa summarum twórcy takim zakończeniem stają w obronie swoich bohaterów, z których przez całą produkcję szydzą i których dwulicowość wytykają przez większość czasu. Pozostawienie tej historii w taki sposób ma jednak i dobre strony, dlatego nie klasyfikuję tego jako minus tej opowieści. W ogóle uważam, że ten film ustrzegł się błędów i wad na tyle widocznych, by zaniżały one ocenę końcową i bardzo dobre wrażenie, jakie pozostawia po sobie seans. Dlatego też zgadzam się w pełnej rozciągłości z Tobą i tym, co wskazujesz jako siłę filmu Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. To świetnie skrojona, intelektualna rozrywka, która daje satysfakcję widzowi z tego, co obserwuje na ekranie. Bohaterowie są może i tylko zarysowani, a akcja goni akcję, ale jest w tej produkcji niepowtarzalny klimat, który sprawia, że żadna z tych rzeczy nie przeszkadza, bo i nie o to w tym wszystkim chodzi. Sylwia: A ja scenę finałową uważam za niezwykle udaną i moim zdaniem twórcy w ten sposób wlali w serca widzów jeszcze więcej goryczy, niż kiedy odkrywali kolejne sekrety bohaterów. I zachowali jeszcze więcej realności. Zakończyli film tak, jak ta kolacja skończyłaby się naprawdę, a nie tak, jak wszyscy chcielibyśmy, aby się skończyła. NAJLEPSZA SCENA Sylwia: Prawda jest taka, że kiedy brzydkie sekrety przyjaciół zaczynają wychodzić na jaw jeden po drugim – każda kolejna scena skrzy się od emocji, wzajemnych oskarżeń, niedowierzania i żalu, a widz ma ochotę głośno wypowiadać raz za razem niecenzuralne słowa, komentując tym samym to, co dzieje się na jego oczach. W zasadzie więc mogłabym w tym miejscu wymienić każdą scenę, w której większe sekrety wychodzą na jaw. A jednak nie wiem, czy najmocniejszą z nich nie była ta, kiedy do Rocco zadzwoniła córka jego i Evy. Nie będę zdradzała, o co konkretnie chodziło, ale sam fakt, że nastoletnia córka zadzwoniła do ojca poradzić się go w kwestii damsko-męskiej (wszystko cały czas na głośnomówiącym!), podczas gdy jej matka jest terapeutką (i kobietą, i matką – jej matką), było wystarczająco bolesne dla siedzącej obok Evy. Takich sytuacji było naprawdę sporo. Podobnie jak z Cosimo – kiedy już myśleliśmy, że dowiedzieliśmy się o nim najgorszego, okazuje się, że to jeszcze nie wszystko… Jestem ciekawa, jaka scena Tobie najbardziej zapadła w pamięć jako najlepsza. Mateusz: Było ich zdecydowanie za dużo, by wymienić tylko jedną. Również uważam za jedną z lepszych właśnie tę, podczas której Rocco rozmawia z córką o istotnym dla niej momencie w życiu. Nie bez powodu zresztą to wtedy między przyjaciółmi trwała najdłuższa i najbardziej wymowna cisza, która nie towarzyszyła bohaterom nawet wtedy, gdy na jaw wychodziły dramaty znacznie poważniejsze i głębsze. Jednak jeśli mam wskazać najlepszą scenę i ograniczyć się tylko do tej jednej, to będzie to moment, w którym wychodzi na jaw orientacja seksualna jednego z bohaterów. Towarzyszące temu niefortunnemu “coming outowi” oskarżycielskie spojrzenia, wszędobylski wyrzut, brak zrozumienia wymieszany nawet z odrobiną pogardy i agresji – nie dość, że zostało to fenomenalnie napisane, to jeszcze aktorzy zagrali to równie dobrze. Przy czym, tak jak mówię – Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie obfituje w dobre sceny. NAJGORSZA SCENA Sylwia: Nie potrafię wskazać momentu w tym filmie, który określiłabym mianem najgorszej sceny. Ani razu podczas seansu się nie nudziłam, ani razu nie byłam zniesmaczona (nie liczę oczywiście zachowania niektórych z bohaterów, bo moralność postaci podczas omawiania najgorszych scen nie ma tu nic do rzeczy). Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to naprawdę świetny film – dobrze zagrany, dobrze wyważony i dobrze pomyślany. Każda scena jest ważna, nie ma dłużyzn, akcja jest wartka i pełna emocji. Mateusz: Nic dodać, nic ująć. OMÓWIENIE WYBRANYCH POSTACI Sylwia: W tej kategorii można by pisać i pisać. Choć twórcy nie pozwalają nam poznać żadnej z postaci dogłębnie, bo w ciągu nieco ponad półtorej godziny przedstawiają nam siedem osób, to mamy o nich takie pojęcie, że wiele możemy sobie wyobrażać i dopowiadać, a to z kolei sprawia, że ich charakterystyki stają się jeszcze bardziej skomplikowane i mniej płaskie, niż gdyby zostało im poświęcone kilka godzin seansu z dogłębną analizą psychologiczną. Mateusz: Cieszę się, że o tym wspominasz, bo jest to jeden z elementów filmu, który bardzo przypadł mi do gustu – żaden z bohaterów nie został konkretniej przedstawiony, wszystkich znamy z perspektywy reszty przyjaciół oraz z ich przygotowań do odwiedzin u Evy i Rocco, ale nie sprawia to wcale, że odczuwamy jakiś brak czy niedopowiedzenie, a całą resztę możemy – jak już wspomniałaś – dopowiedzieć sobie sami wraz z kolejnymi scenami. Fajny zabieg! Sylwia: Na uwagę na pewno zasługuje grana przez Kasię Smutniak Eva, której jedynym problemem, na początku filmu, wydaje się być niełatwa relacja z dorastającą córką. Kobieta i dziewczyna nie dogadują się, nie potrafią znaleźć wspólnej płaszczyzny, na której mogłyby się porozumieć. Z czasem jednak okazuje się, że to niejedyny problem Evy – jej małżeństwo również zaczyna się rozpadać, ponadto na jaw wychodzi fakt, że kobieta zdecydowała się powiększyć piersi, co nie mieści się w głowach jej przyjaciółek przez wzgląd na zawód, jaki Eva wykonuje. Skoro bowiem terapeutka nie potrafi zaakceptować własnego ciała, to jak mają sobie z tym radzić “normalne” kobiety, na przykład jej pacjentki. Każdą z postaci można by omówić w podobny sposób – dość krótko, ale konkretnie. Najważniejsze jest jednak to, że każda z nich kłamie, oszukuje i zataja, oczekując jednocześnie, że wobec niej przyjaciel czy partner tak nie postąpi. Mateusz: I to jest chyba kwintesencja tego filmu – na grupce tych konkretnych bohaterów twórcy pokazali ludzką hipokryzję, obłudę i jakieś takie ogólne wewnętrzne samoprzekonanie, że wszystko, co czynimy, jest jak najbardziej do usprawiedliwienia, jeśli tylko odpowiednio to uargumentujemy. Relacje międzyludzkie oraz – odrobinę to zawężając – damsko-męskie to niezwykle skomplikowana sprawa, ale nie będzie to z mojej strony żadnym wielkim odkryciem, gdy napiszę, że przynajmniej połowa tych komplikacji wynika z tego, że ludzie sami wszystko komplikują i psują coś, co funkcjonuje, działa i jakoś się sprawdza, szukając dziury w całym lub pragnąc jeszcze więcej, niż mają. AKTORSTWO Sylwia: Wszyscy aktorzy spisali się bardzo dobrze – już podczas pierwszych scen, kiedy przyjaciele są razem, w pełnym gronie, czuć między nimi swobodę i intymność (niepełną oczywiście, jak się później okazuje). Taka gra aktorska sprawia, że zaczynamy jako widzowie zwracać uwagę na niuanse – drobne gesty, ukradkowe spojrzenia, westchnięcia. A takich rzeczy w tym filmie jest sporo – im więcej rzeczy wychodzi na jaw, tym częściej będziemy oglądali kolejne osoby wlepiające wzrok w podłogę lub stół, mnące w rękach fragment koszuli czy sukienki albo bawiące się kieliszkiem. Mnie chyba najbardziej “uwiodła” jednak Alba Rohrwacher wcielająca się w rolę Bianki (swoją drogą, ciekawe, że zarówno prawdziwe imię aktorki, jak i postaci, w którą się wcieliła, oznacza ten sam kolor). Jej gra wydała mi się najbardziej naturalna, choć wpływ na to mógł mieć także fakt, że jej rola wymagała pewnej dozy dziewczęcości i uroku – zwłaszcza na tle innych postaci, w tym nieco dojrzalszych kobiet, które są już matkami. Jednak pozostali, jak na przykład Edoardo Leo wcielający się w Cosimo – świetnie zagrał mężczyznę, któremu bez problemu można uwierzyć, że do szaleństwa kocha swoja żonę, co jednak nie przeszkadza mu romansować z innymi – nie zawiedli. Również Valerio Mastandera jako Lele zagrał naturalnie i wiarygodnie, a scena, w której komplikuje się sprawa zamiany telefonów, zyskała dzięki niemu energii i dynamiczności. Nie widzę w gronie tych aktorów słabszego ogniwa – nie dość, że dobrze zagrali, to jeszcze zostali idealnie dobrani do swoich ról. Mateusz: To prawda – dobór aktorów do poszczególnych bohaterów jest bardzo dobry i wszystko było zagrane i zgrane na tyle dobrze, że nawet nie przeszło mi przez głowę, by szukać alternatyw dla poszczególnych postaci. Moim zdaniem nikt nie wybija się na tle pozostałych, nawet mimo faktu że taki Marco Giallini (Rocco) czy Giuseppe Battiston (Peppe) mają odrobinę mniejsze role niż towarzyszący im aktorzy. A to też jest sztuka, aby przy tak sporej ilości pierwszoplanowych postaci znaleźć i utrzymać równowagę między nimi, a to udało się zarówno reżyserowi, scenarzystom, jak i odwtórom poszczególnych ról. Ja nie mam ulubieńca – podobali mi się w zasadzie wszyscy i każdego z aktorów obejrzałbym w innej produkcji, żeby zobaczyć, jak radzą sobie w innych rolach. KWESTIE TECHNICZNE Sylwia: Jeśli mam być szczera, to niespecjalnie zwróciłam uwagę na muzykę w filmie, więc w moim odczuciu nie była ona wybitna. Natomiast to, jak operowano kamerą, bardzo fajnie oddało klimat filmu – wręcz czujemy przestrzeń między przyjaciółmi, która staje się zwężać z każdym wyjawionym sekretem. Zdjęcia i nieco przytłumione kolory podbijają atmosferę duszności, która dopada w końcu każdego ze zgromadzonych na kolacji. Wszystko to dobrze ze sobą współgra, tworząc film ciekawy tematycznie, ale także przyjemny wizualnie, na który miło się patrzy pomimo niepewności, jaką wywołuje poprzez zachwianie wiary w prawdomówność drugiego człowieka. Także tego najbliższego. Mateusz: Był w całym filmie jeden konkretny motyw muzyczny, który dość często się powtarzał i była to całkiem przyjemna dla ucha melodia, podobnie zresztą uważam o całej ścieżce dźwiękowej do filmu. Może obyło się bez rewelacji i nikt jakoś specjalnie nie będzie poszukiwał samej muzyki z Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie, ale oceniłbym ją na dobrą z plusem. Wspomniałaś o pracy kamery, zdjęciach i ogólnej kolorystyce filmu, dlatego nie będę powielał zdania, z którym się zgadzam. Ja z kolei chętnie wspomnę o tym, że bardzo przypadł mi do gustu dom bohaterów, u których gościli przyjaciele oraz my przez niemal dwie godziny. Osoby odpowiedzialne za scenografię i rekwizyty odwaliły kawał dobrej roboty, sprawiając, że to wnętrze perfekcyjnie imituje dobrze urządzony i zorganizowany dom i sądząc po samym wystroju, układzie pokoi i wszystkim, co złożyło się na ogólne tło dla perypetii bohaterów, uważam, że można znacznie łatwiej uwierzyć w opowiadaną przez twórców historię. SŁOWEM PODSUMOWANIA Sylwia: Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie to świetny dramat z elementami komediowymi, który choć rozgrywa się w jednym pomieszczeniu podczas jednej kolacji, może pochwalić się niezwykle wartką akcją i wieloma zwrotami fabularnymi. W pewnym momencie już nic nie jest pewne, a widz wątpi, czy którakolwiek z osób jest wierna, godna zaufania i zwyczajnie dobra. Włoska produkcja podważa może odrobinę wiarę w przyjaźń, ale… czy na pewno? A może właśnie udowadnia w perfekcyjny i zgrabny sposób, że przyjaźń nie rozpadnie się dopóty, dopóki przyjaciele nie wiedzą o sobie absolutnie wszystkiego? Film pozostawia nas z wieloma refleksjami i bardzo dobrze – na pewno po seansie nie będziemy się czuli lekko i przyjemnie, ale w dobrych filmach nie o to przecież chodzi. Mateusz: Włosi udowadniają, że wciąż pamiętają, jak się robi filmy dobre, mocne, zostawiające w widzu multum przemyśleń po seansie. Tak się to powinno robić i uważam, że dystrybutor Aurora Films lepiej nie mógł wejść w 2017 rok niż właśnie tak udaną produkcją, jaką jest Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie. Wiem na pewno, że będę wracał do tego filmu, bo czasem dobrze jest za sprawą tak udanych obrazów dokonać autorefleksji na temat nas samych, naszych bliskich oraz czasów, w jakich przyszło nam żyć. Ten film przeraża, wpędza w spiralę wątpliwości, ale i przednio bawi, a to chyba najważniejsze tak dla widza, jak i dla twórców. Ocena Mateusz: 8/10 Fot.: Aurora Films Podobne wpisy:

dobrze się kłamie w miłym towarzystwie zakończenie